Opieram głowę o szybę i przymykam powieki. Mam dosyć. Czuję się padnięta. Ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Wolontariat, warsztaty, mnóstwo nauki, próbne matury... A w międzyczasie musiałam jeszcze udawać, że nie mam bladego pojęcia o osiemnastkowej imprezie, którą szykują dla mnie rodzice. Nie chcę mieć tej imprezy, nie chcę mieć osiemnastu lat, nie chcę być dorosła... Nudzi mnie udawanie odpowiedzialnej, niezwykle dorosłej jak na swój wiek licealistki, która już za kilka miesięcy całkowicie wkroczy w dorosłe studenckie życie. Nie chcę tego. Chcę swoje lalki i misie, dla których mogłam urządzać herbaciane przyjęcia. Chcę beztroskie życie przedszkolaka, który nie musi się o nic martwić. Chcę się wyrwać z tego wszystkiego.
No właśnie... Chcę. I na tym wszystko się kończy.
Wysiadam z zatłoczonego autobusu MPK i kieruję się w stronę swojej klatki. Pokonuję trzy piętra i otwieram drzwi. Mieszkanie jest puste. Rodziców ani Moniki nie ma. Przebieram się i kładę się spać. Może chociaż sen okaże się w jakimś niewielkim stopniu zbawienny.
Budzę się, kiedy za oknem jest jeszcze ciemno. Wstaję i kieruję kroki do kuchni. Zaparzam herbatę i sadowię się z kubkiem na parapecie. Spoglądam na budzący się do życia Rzeszów, na lampy uliczne oświetlające panujący jeszcze zmrok, na pędzące samochody i autobusy. Ten widok mnie uspokaja. I może to dosyć irracjonalne, ale czasami lubię wcześniej wstać, aby napawać się właśnie takim widokiem stolicy Podkarpacia. To moje miejsce na Ziemi, które tak po prostu kocham, w którym pomimo wszystko czuję się gdzieś w głębi duszy szczęśliwa.
Nie zwracam nawet uwagi, kiedy herbata robi się zimna, za chmur zaczyna wyglądać słońce, a do kuchni wpada mama.
- Za dużo myślisz, kochanie - mówi i przelotnie całuje mnie w skroń.
- Po prostu nie mogłam już spać.
Zeskakuję z parapetu i odkładam kubek do zlewu.
- A jak wczorajsze egzaminy? - pyta, krzątając się po kuchni.
- Dobrze - odpowiadam zdawkowo i ciągle przyglądam się jej poczynaniom.
- Masz tutaj kanapki. Tylko błagam cię, zjedz. Znając ciebie, wiem, że w ciągu dnia możesz nie znaleźć czasu na jedzenie.
- Tak, zjem - mruczę pod nosem i pakuję do ust jedną z kanapek.
- Będę o 16. Pa! - krzyczy z przedpokoju i wychodzi.
Zjadam śniadanie, ubieram się, żegnam się z tatą wychodzącym na trening i razem z Moniką zabieramy się za porządki, czyli typowa sobota.
Około 14 dzwoni Gośka, żeby wyciągnąć mnie na zakupy, bo "totalnie nie ma w co się ubrać na sylwestra u Karola". Dobrze wiem, że to tylko pretekst, aby wyciągnąć mnie z domu, żeby rodzice z Moniką mogli przygotować grunt na te całe urodziny, a po coś na sylwestra zdąży wyskoczyć jeszcze ze sto razy. Cała ona.
Zgadzam się jednak i zabieram się za jakiś makijaż i ubieranie. Nie chcę potem wyglądać najgorzej na własnej osiemnastce.
Gotowa wychodzę z domu i dojeżdżam MPK do Plazy. Gośka czeka na mnie przy wejściu i wyraźnie widać, że nieźle się odstawiła. Robimy rundkę po wszystkich sklepach, ale jakoś nic nie wpada jej w oko. Kolejnym punktem naszego wypadku okazuje się Millenium Hall, ale tam także moja ukochana kuzynka, a jednocześnie jedna z najlepszych przyjaciółek, nie znajduje tego, czego szuka.
- Zmarnowałyśmy ponad dwie godziny - wzdycha zrezygnowana.
Ona wzdycha zrezygnowana? A co ja mam powiedzieć? - Galeria Rzeszów moją jedyną nadzieją - wyznaje teatralnie i ciągnie mnie w kierunku alei Piłsudskiego.
Świetnie, tylko spaceru przez pół miasta mi brakuje. Jednak nie protestuję, a posłusznie idę za nią. Znowu przemierzamy przez wszystkie sklepy, aż w końcu coś wpada w jej oko. Kobaltowa sukienka bez ramiączek idealnie na niej leży, a sama Gośka jest zachwycona. Czy mogę coś dodać? Wygląda świetnie, jak zresztą we wszystkim.
- Karol oszaleje - mówię, kiedy piąty raz przegląda się w lustrze.
- No ja myślę - śmieje się. - A ty? Niczego sobie nie upatrzyłaś?
- Jakoś tak... No... Nie...
Już nawet nie odpowiada, tylko zaczyna buszować pomiędzy wieszakami. Nim się orientuję, wpycha mnie do jednej z przymierzalni i podaje pierwszą z sukienek.
- No mierz - pospiesza mnie.
- Nie podoba mi się.
Podaje mi trzy kolejne, ale żadna mnie nie zachwyca.
- Co z tobą? Ta ostatnia była świetna!
- Te sukienki nie są jakoś w moim stylu. Może sama czegoś poszukam, co? - niechętnie rozglądam się po sklepie. Wszystko jest takie eleganckie, w wyniosłym stylu. Nic nie pasuje to osoby takiej jak ja, która stara się nie zwracać na siebie większej uwagi.
Jednak wpada mi w oko biała sukienka z czerwonymi subtelnymi kwiatami, lekko rozkloszowana. Przymierzem ją i uśmiechem się do swojego odbicia w lustrze, bo naprawdę nieźle w niej wyglądam.
Szybko płacimy za nasze zakupy i wychodzimy ze sklepu. Mam dosyć chodzenia po sklepach. Kupujemy w McDonald's po cappuccino i ruszamy ku wyjściu. Przy drzwiach wzrok Gośki wędruje na jakiś plakat. Sama zaciekawiona zerkam.
"Koncert kolęd z Asseco Resovią"
Czy wspominałam, że moja kuzynka ma fioła na punkcie siatkówki? Zresztą jak inne moje przyjaciółki. Chyba tylko mnie to jakoś nie kręci.
- Idziemy! Słyszysz, Iza? Idziemy koniecznie! - piszczy podekscytowana, na co wywracam oczami. Potakuję jej tylko i idziemy w kierunku mojego mieszkania.
Zaraz po otwarciu drzwi wszyscy wyskakują z różnych zakamarków, krzycząc głośne "niespodzianka". Normalnie jak w amerykańskich filmach... Udaję naturalnie niezmiernie zaskoczoną i grzecznie witam się ze wszystkim.
Są oczywiście Malwina z Kaśką, jest Karol, Maciek, kilka koleżanek z klasy i nawet Konrad, w którym podkochuję się od jakiegoś czasu. Nie... "Podkochuję" to chyba za duże słowo. Po prostu mi się podoba.
Tak narzekałam na tą całą imprezę-niespodziankę, ale jest nieźle. Przyjemnie mija nam ten czas, a wszystko za sprawą dobrego towarzystwa.
Następnego dnia wstaję późno, głównie dlatego, że całe wczorajsze towarzystwo też zmyło się nieprędko. Mama kręci się w kuchni, po której roznosi się zapach pieczonego kurczaka. Widząc mnie, ponownie składa mi życzenia.
Doprowadzam się do porządku i siadam przy stole, gdzie tata z Moniką pałaszują już zawartość swoich talerzy.
Zjadam obiad, pomagam mamie zmywać i siadam na kanapie obok taty, który ogląda skoki narciarskie. O tak! Idealna niedziela.
- Iza! Telefoooon! - wrzeszczy z mojego pokoju Monika. Wolę się nawet nie zastanawiać, co ona tam robi. Zrywam się z kanapy i biegnę odebrać.
- Halo? - pytam, po przejęciu telefonu od siostry.
- Wychodzisz już?
- Ale gdzie wychodzę?
- Wiedziałam, że zapomnisz! - piekli się Gośka. - Spotkanie z Resoviakami, hello?!
- I o to tyle krzyku? - prycham.
- Obiecałeś, że przyjdziesz.
- Nic nie obiecałam.
- Obiecałaś.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- O przestań! Mogę tak w nieskończoność!
- No choooodź - mówi błagalnie. - Co ci szkodzi? I tak siedzisz w domu.
- Nie mam ochoty.
- Iza, nooooo...
- Nie!
- Izuniaaaa...
- Nie!
- Izusiaaaa...
- Dasz mi spokój?
- Jeśli przyjdziesz, to tak. Będę czekać na ciebie z dziewczynami przy wejściu do galerii o 15. Paaaaa!
Nie zdążam już nic powiedzieć, bo się rozłącza. Spoglądam na telefon - 14:42.
Zakładam kurtkę i buty, chwytam torebkę z wieszaka i niechętnie ruszam do galerii.
Z daleka zauważam czekające na mnie Gośkę, Malwinę i Kaśkę. Po raz kolejny składają mi urodzinowe życzenia i wchodzimy do środka. Już po przekroczeniu drzwi wiem, że wynudzę się nieprawdopodobnie. A zapowiadał się taki przyjemny dzień...
Dziewczyny są wyraźnie podekscytowane. Nie zwracają uwagi na lecące w tle kolędy i pastorałki, na to co się dzieje na "scenie", ani na nic wokół. Głównym tematem jest siatkówka, a raczej siatkarze.
Tak, zdecydowanie tylko i wyłącznie siatkarze...
"Boskie oczy Winiara", "uśmiech Kubiaka", "Wrona... achhh!", "a Buszek? Boże... nieziemski" i tak na okrągło.
- A ty co się nic nie odzywasz, Izka? - pyta po jakimś czasie Kaśka.
- A wyobraziłam sobie właśnie, że Winiar na mnie patrzy i tak jakoś odpłynęłam. Same rozumiecie, co nie? - próbuję brzmieć jak najpoważniej i chyba nawet mi się udaje.
Patrzą na mnie trochę zszokowane, ale po chwili wszystkie trzy zaczynają się śmiać i wracają znowu do plotek.
A najciekawsze w tym to, że to są naprawdę świetne osoby, tylko ten ich syndrom "hot fanek" - jak same to nazwały.
Wśród ludzi przechodzi jakiś szum, a po chwili widzę grupkę dwumetrowych facetów. Zaczęło się... Sięgam do torebki po telefon i włączam Pou. Przynajmniej czas zleci mi szybciej. Słyszę głośne westchnięcie wprost przy moich uchu, więc spoglądam na dziewczyny, które siedzą jak zahipnotyzowane. Przenoszę wzrok i zauważam tego takiego Nowakowskiego przy mikrofonie, czyli wszystko jasne, więc wracam do mojego mobilnego pupilka.
Po jakimś czasie zaczyna nudzić mnie siedzenie tutaj, więc mówię dziewczynom, że wychodzę się przewietrzyć i ulatniam się z galerii. Na zewnątrz zapadł już zmrok, a lampy uliczne i kolorowe witryny sklepowe dodają mu tylko uroku.
Odsuwam się od drzwi, kiedy jakaś para chce przejść z wózkiem, a wtedy ktoś wpada na mnie i moczy mi kurtkę kawą.
- Przepraszam - słyszę męski głos tuż przy moim uchu.
- Jakbyś patrzył jak chodzisz, nie musiałbyś przepraszać! - warczę wściekła i odchodzę w kierunku schodów. Przysiadam i próbuję chociaż trochę zetrzeć chusteczką plamę. Poddaję się, kiedy nie przynosi to żadnego efektu.
W torebce odnajduję paczkę papierosów, które podwinęłam tacie i zapalam jednego. Zwykle nie palę, bo zdaję sobie sprawę, że to zły zwyczaj, ale czasami po prostu tylko tak potrafię się uspokoić.
- Palenie szkodzi - ponownie odzywa się mężczyzna, który na mnie wpadł.
- Nie twój interes.
- Jesteś za młoda...
- Od siedemnastu godzin i czterdziestu sześciu minut już nie - przerywam mu, spoglądając na telefon.
- Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - nie daje za wygraną nieznajomy.
- Iza - odpowiadam krótko.
- Iza... - powtarza. - Ładnie - prycham tylko i wyrzucam niedopałek papierosa. - Naprawdę przepraszam cię za tą kurtkę. Zapłacę za czyszczenie.
- Nie trzeba.
- Ale...
- Naprawdę nie trzeba.
- To daj się przynajmniej odwieźć do domu. Nie będziesz wracała cała ubrudzona kawą.
- Nie chcę przypominać przez kogo - mruczę pod nosem.
- No przecież cię przeprosiłem... - mówi zrezygnowany. - To co? Jedziemy?
- To, że mam osiemnaście lat, nie znaczy, że mogę jeździć z nieznajomymi.
- Serio? - pyta, a w jego głosie słychać wyraźne rozbawienie.
- Ale skoro tak nalegasz...
Pomaga mi wstać i dopiero teraz zwracam uwagę jaki jest wysoki. Błagam, byle nie okazał się siatkarzem...
Prowadzi mnie w kierunku parkingu i otwiera drzwi od strony pasażera.
- Uważaj sobie. Mam gaz pieprzowy w torebce - oznajmiam, celując w niego palcem wskazującym. Zamyka drzwi z mojej strony i siada na miejscu kierowcy. - Z czego się tak śmiejesz? - pytam, widząc jego rozbawienie. - Serio mam ten gaz pieprzowy.
- Urocza jesteś - mówi, spoglądając na mnie przelotnie i rusza spod galerii. Wystukuję szybkiego sms'a do Gośki i zaczynam przyglądać mu się dyskretnie, a wtedy nasuwa mi się kilka słów, którymi mogłabym go skwitować, ale może pozostawię je dla siebie.
- Mieszkam na Dąbrowskiego.
Droga w towarzystwie nieznajomego (bo przecież nic o nim nie wiem. A nie! Jest ciut niezdarny, wysoki, przystojny i śmiesznie wymawia "r") mija szybko i w milczeniu.
- Ta klatka - mówię, wskazując na drzwi. Zatrzymuje pojazd na chodniku i otwiera mi drzwi. Niezły z niego dżentelmen. - Dzięki za podwózkę.
Pokonuję kilka schodów i wybieram kod na domofonie. Jednak nie jest dane mi dokończyć, gdyż ktoś chwyta mnie za przedramię i odwraca w swoją stronę. Mój nowy (nie)znajomy...
Popycha mnie na ścianę i gwałtownie wpija się w moje usta. Próbuję się wyrwać, ale jest o wiele silniejszy. Po chwili odrywa się ode mnie, a jego świdrujący wzrok przeszywa mnie na wskroś.
- Co to było? - pytam, ciągle nie mogąc złapać oddechu.
- Nie mów, że ci się nie podobało...
Prycham i kręcę z niedowierzaniem głową. Wymierzam mu siarczyste uderzenie w policzek, wystukuję kod i znikam na klatce. Szybko wbiegam do mieszkania i pozbywam się kurtki.
Co za palant! Cholernie przystojny palant...
______________________________________________________
Więc witam :D
Coś nowego, nieskocznego.
Siatkarskie klimaty stolicy Podkarpacia.
Chyba nie muszę przedstawiać głównego bohatera :D
Liczę, że bez problemu odgadniecie same :D
Jeśli tylko spodoba Wam się jedynka, dodam kolejny rozdział.
To będzie krótka, przelotna historia.
Chcę zrealizować pomysł, który wpadł mi do głowy,
bo kiedy się go pozbędę, będzie mi łatwiej zabrać się za coś innego.
Mam nadzieję, że jakoś Was zaciekawiłam :)
Zostawcie swoje opinie w komentarzach :)
Uuu! Pierwsza! Jak obiecałam tak jestem :3
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że ten cwaniaczek to chyba Fabian Drzyzga :D Choć może Nikolay Penchev :D
W każdym bądź razie zostaje tu do końca <3
Zapowiada się mega ciekawie :)
Rozdział świetny :)
Pozdrawiam i weny :*
Pudło :D
UsuńJak zaznaczyłam pod epilogiem u Manuela - "brunet z nieziemskim uśmiechem". Tutaj też jest mała podpowiedź, która pozwala zidentyfikować owego siatkarza :D
Co prawda sposób w jaki go tutaj przedstawiłam, może okazać się ciut mylący z hmmm... "rzeczywistością".
Ale jego imię pojawi się już w następnym rozdziale, więc tymczasowa zagadka się rozwiąże.
Dziękuję, buziaki! ;*
Jacie pierdziucham! Łola boga!
OdpowiedzUsuńDobra jest dziewczyna, ostatnia akcja, czysta perfekcja :)
Nie żeby coś ale mam jakieś dziwne przeczucie, że to Bartman.
LOL, mam rację?
Bardzo fajny rozdział, z niecierpliwością czekam na nowość
Pozdrawiam Iza (trolololo mam imię jak główna bohaterka :))
Bartman nie gra w Asseco przecież ...
UsuńNie, nie Bartman :)
UsuńMyślałam, że łatwo się domyślicie o którego z Resoviaków chodzi :D
No ale cóż... Odpowiedź w następnym rozdziale :D
Pozdrawiam! :*
Kurcze od kąd przeczytałam ten rozdział ciągle chodzę i myślę kim jest ten tajemniczy brunet i wiec nie przychodzi mi do głowy:/ Więc prosze o szybkie dodanie kolejnego rodziału bo po pierwszym kolejne zapowiadają się bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :D
UsuńMyślałam, że wszyscy bez problemu na to wpadną :D
Są podpowiedzi (doliczyłam się dwóch nawet :D), ale zagadka zostanie rozwikłana już w drugim rozdziale, który opublikuję dzisiaj wieczorem :)
Ja myśle, że to Buszek :-)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńJa nikogo nie podejrzewam ;) Ale jestem jedną z naj przyjaciółek Izy (Gośka), więc mam swój udział ^^ Ciekawie się robi, mogła się nie zgadzać, teraz wie gdzie mieszka i do połowy zna kod ;p Dziewczyny oczywiście zemdlałyby na jej miejscu już dawno :D A jakbym ja miała siedzieć w samochodzie to bym dyskretnie zrobiła mu zdjęcie i zapytała którejś z przyjaciółek kto to ;) A poza tym pan X może teraz na meczu odwalić coś w stylu "Wygraną dedykuję Izie. Iza kocham Cię" lub coś w tym stylu :d Moja wyobraźnie xdd Idę czytać dalej (teraz się ogarnęłam, że jest dwójka) ;)
OdpowiedzUsuńCoś na meczu w stylu "Wygraną dedykuję Izie. Iza kocham Cię"? Hahah.. Dobre :D
UsuńHmmm.. Może to wykorzystam? ;>
35 yrs old Administrative Assistant IV Modestia Nye, hailing from Brandon enjoys watching movies like Private Parts and Fashion. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a Navigator. tutaj sa wyniki
OdpowiedzUsuń