- Zapomniałam o jakiejś waszej rocznicy, urodzinach albo imieninach? - pytam, wskazując na bukiet herbacianych róż stojących w wazonie.
- Nie - odpowiada tata, uśmiechając się i bierze łyk kawy. - To dla ciebie.
- Dla mnie?!
- Mama znalazła je na wycieraczce, jak wychodziła. Jest liścik.
Przyglądam się bukietowi i zauważam małą kopertę. Na jej zewnętrznej stronie dosyć starannie jest napisane moje imię. Otwieram ją delikatnie i wyjmuję z niej kartkę.
"Wczoraj jakoś zapomniałem złożyć Ci życzeń,
tak więc wszystkiego najlepszego i spełnienia najskrytszych marzeń...
R.
PS. I tak wiem, że Ci się podobało :)"
To się nazywa tupet!
- Jakiś cichy wielbiciel? - pyta, przyglądając mi się uważnie.
- Jeszcze tego by brakowało... - mruczę pod nosem. - Po prostu spóźnione życzenia urodzinowe - wyjaśniam.
- Jakie życzenia urodzinowe? - w kuchni pojawia się zaspana Monika.
- Nie twój interes - warczę na nią.
- Ma ktoś gest. Ejj... Pokaż liścik!
- No chyba śnisz! - chowam kopertę do kieszeni dresowych spodni i zabieram wazon ze sobą do pokoju.
- Tatoooo!
- Zostaw Izę w spokoju, Monika. Zbierajcie się, jedziemy po choinkę.
- Ja sobie odpuszczę - oznajmia moja siostra i upija tacie łyk kawy. - Zimna, fuuuuj!
- Zaraz będę gotowa - mówię i znikam w swoim królestwie, aby się przebrać.
Zakładam na siebie dżinsy i ciepłą bluzę, wiążę włosy w kitkę i wychodzę z pokoju. Taka czeka już przy drzwiach, więc wkładam buty i kurtkę i wychodzimy.
Jedziemy w milczeniu, w tle słychać tylko świąteczne piosenki płynące z radia. Chyba tylko one tworzą świąteczną atmosferę, bo o pogodzie nie można tego powiedzieć. Śniegu nie ma w ogóle i gdyby ktoś nie miał kalendarza, spokojnie mógłby pomyśleć, że zbliża się Wielkanoc, a nie Boże Narodzenie.
Tata parkuje przy jednej ze szkółek na obrzeżach miasta. Ludzi jest jak na lekarstwo. Chyba większość planuje wybór świątecznego drzewka na ostatnią chwilę.
- Patrz, tato. Ta jest idealna! - wskazuję palcem na okazałą choinkę.
- Mama chyba by nas zabiła, gdybyśmy przytaszczyli do domu takie ogromne drzewko.
- Ale tatoooo...
- Nie, Izka.
- Tatusiuuu...
- Poszukamy jakiegoś mniejszego drzewka, chodź - mówi i dźga mnie w bok. - A może to? Świetne! - pokazuje wyraźnie z siebie zadowolony.
- Eeee... Takie sobie - krzywię się, bo wolałabym większą choinkę, ale ta też jest niczego sobie.
- Nie marudź. Bierzemy to.
- Dzień dobry, panie Adamie.
Halo? Czy ja mam omamy słuchowe?
Odwracamy się oboje z tatą jednocześnie, a przed nami stoi wysoki brunet, ten wysoki brunet ze wczoraj.
- Cześć, Rafał! Kope lat! - mój tata uśmiecha się jakby odbierał statuetkę najlepszego trenera co najmniej w Europie i wymieniają uściski dłoni. Patrzę zdezorientowana to na niego to na bruneta. - Aaaa! To moja starsza córka Iza, a to Rafał, mój dawny wychowanek jeszcze z Błękitnych - mówi, a brunet wystawia dłoń w moim kierunku, którą lekko ściskam.
- Miło mi - oznajmia, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Taaa... Mi też - odpowiadam, wywracając oczami.
- Byłem trenerem obecnego mistrza świata... Wow! To jest coś! Gratulacje, gratulacje! - ekscytuje się tata. - Wróciłeś teraz do Rzeszowa? Jak rozumiem chyba na dłużej, co?
- Wróciłem z wypożyczenia, a czy dłużej zagrzeję miejsce w Rzeszowie to się okaże.
- No tak, tak.
- A pan gdzie teraz trenuje?
- Przerzuciłem się na piłkę nożną.
- Naprawdę?
- O tak! Jakbyś chciał sobie coś przypomnieć z kopanej to wpadnij kiedyś na halę CWKSu. W ogóle musimy się spotkać i... - przerywa, kiedy dzwoni jego telefon. - To z klubu. Odbiorę, zapłacę za drzewko i zaraz do was wracam - oznajmia i oddala się kawałek.
- Czyli jednak siatkarz... Super... - mruczę ledwo dosłyszalnie pod nosem. Spoglądam na niego, ale tylko patrzy na mnie i uśmiecha się. - Dzięki za kwiatki - rzucam obojętnie.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - spogląda na mnie cwanie.
- Śmieszny jesteś - prycham. Czy ja tego nie robię aby ciągle?
- Może chciałabyś...
- Daruj sobie - przerywam mu. - Oblałeś mnie kawą, podwiozłeś mnie do domu i tak po prostu mnie pocałowałeś. Wielkie mi halo! Wracaj do dziewczyny czy tam żony. A poza tym na pewno masz jakieś fanki. Pociesz się nimi.
- Wyczuwam nutkę zazdrości?
- Człowieku, ja cię w ogóle nie znam!
- Może czas to zmienić?
- Możesz pomarzyć!
Mam ochotę coś jeszcze powiedzieć, ale wraca tata.
- I jak, choinka wybrana? - zagaduje Rafała.
- Yyy... Tak. Będę leciał. Popołudniu wyjeżdżamy do Krakowa, a jutro mecz z AGH.
- Może znajdziesz trochę czasu, to pogadamy.
Wymieniają się jeszcze numerami telefonów, a ja stoję jak kołek. W końcu tata zabiera nasze drzewko i ruszamy w kierunku samochodu. Z trudem je pakuje, żegna się jeszcze z siatkarzem, który także zapakował swoją choinkę i odjeżdżamy.
Tematem numer jeden w drodze powrotnej są czasy, kiedy tata pracował w Błękitnych Ropczyce, gdzie trenował Rafała. Opowiada o nim jak najęty, a ja tylko co chwila potakuję głową.
Wnosimy choinkę do mieszkania, ustawiamy ją na przygotowanym stojaku, a tata idzie wyciągnąć ozdoby. Monika siedzi z opakowaniem chipsów na kanapie i ogląda jakiś film. Siadam obok niej i podkradam paprykową przekąskę.
- Co to za tajemniczy "R"? - pyta z pełnymi ustami.
- Co? Skąd wiesz?!
- Nie zostawia się rzeczy na wierzchu.
- Grzebałaś mi po kieszeniach?!
- No i co z tego?
- Jesteś nienormalna! - wrzeszczę na nią.
- Nie rób takiej dramy.
Uderzam ją poduszką. Upuszcza chipsy na podłogę, a sama chwyta za drugą poduszkę i oddaje mi ciosy.
- Ej! Co tutaj się dzieje?
- Ona zaczęła! - tłumaczy się Monika.
- Ja ci nie grzebię w twoich rzeczach!
- Koniec tego! Monika posprzątaj ten bałagan.
- Ale tato...
- Żadnego "ale".
- Aha?! Izunia jak zwykle niewinna - mówi naburmuszona i zabiera się za sprzątanie.
Niestety przerwa świąteczna się skończyła i trzeba ponownie powrócić do szarej codzienności.
Skończyłam właśnie ogarniać wszystkie rzeczy na jutro do szkoły i przeglądam zdjęcia z sylwestra u Karola, które wysłała mi Gośka. Nie miałam co prawda jakiejś szczególnej ochoty żeby tam iść, ale jak zwykle dałam się namówić dziewczynom i nie żałuję, bo całkiem nieźle się bawiłam. Zdjęć jest sporo, a na niektórych znalazłam się nawet ja. Najbardziej podoba mi się to, gdzie tańczę razem z Konradem do jakiejś wolnej piosenki. Może wywołam je sobie i powieszę nad łóżkiem? Hmmm... To nie jest głupi pomysł.
- Iza! Gdzie są moje nowe dżinsy?! - wrzeszczy z pokoju obok Monika.
- Nie wiem!
- To pomóż mi szukać!
- No chyba śnisz!
- Bo wezmę twoje!
Wyłączam laptopa i kieruję kroki w kierunku lokum mojej młodszej siostry. Wolę nie ryzykować nagłym zniknięciem czegoś z mojej garderoby, więc poświęcam chwilę, aby pomóc tej ofermie. Kiedy wchodzę do pokoju, Monika stoi przy szafie.
- Może jakbyś posprzątała ten bajzel, to coś byś znalazła - mówię i rozglądam się po szafie.
- Był porządek, no ale szukałam tych spodni!
- A sprawdzałaś pod łóżkiem?
Patrzy na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zerka pod łóżko.
- Są! Dzięki! W ogóle to skąd wiedziałaś?
- Znam cię trochę.
- Już prawie szósta! Biegnę się przebrać, bo zaraz przyjdzie! - krzyczy spanikowana, zerkając na zegarek i wybiega z pokoju.
- Kto przyjdzie? - pytam, ale w odpowiedzi słyszę tylko trzaśnięcie drzwi w łazience.
Kieruję się do kuchni, skąd wyłaniają się niesamowite zapachy. Mama rozmawia przez telefon, ale nie chcę jej przeszkadzać, więc wracam do pokoju. Jestem tuż przed drzwiami, kiedy w korytarzu rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - mówi tata, wyłaniając się z salonu.
Stoję ukryta za drzwiami pokoju i dyskretnie spoglądam, kto nas odwiedził. Zamieram, kiedy widzę prawie dwumetrowego bruneta. Szybko zamykam drzwi i siadam na łóżku. Wyjść tam? A może nie? Co on tutaj w ogóle robi?
- Izka, chodź. Mamy gościa - no tak, tata... Oznajmia i wychodzi z mojego lokum. Wstaję z łóżka, poprawiam grzywkę i chwytam za klamkę. Hola! Nie pójdę w tych dresach. To, że uważam tego człowieka za totalnego idiotę i w dodatku moje przekleństwo, nie usprawiedliwia tego, że wyglądam jak siedem nieszczęść i mam się mu tak pokazać. Wygrzebuję z szafy czarne rurki i beżową koszulę w grochy. Przebieram się, wiążę włosy w luźnego koka, robię delikatny makijaż i wychodzę z pokoju. Monika grzebie się jeszcze w łazience, tata gdzieś się ulotnił, a mama kręci się po kuchni i rozmawia z siedzącym przy stole Rafałem.
- Cześć - mówię cicho i siadam naprzeciw niego. Czuję, że się czerwienię i pojęcia nie mam dlaczego.
- Cześć - odpowiada i uśmiecha się, a jego uśmiech powoduje, że moje policzki płoną jeszcze bardziej. Niedobrze!
Do kuchni wraca tata z jakąś gazetą sportową, mama podaje kolację, zjawia się Monika i zabieramy się za jedzenie.
Po zjedzeniu towarzystwo przenosi się do salonu, a ja pomagam mamie ogarnąć kuchnię. Następnie idę razem z nią do naszego gościa i przysiadam się na oparciu fotela, na którym siedzi tata. Oczywistym tematem jest siatkówka, Błękitni Ropczyce, kluby, w których grał Rafał, zwłaszcza Resovia i minione Mistrzostwa Świata. Monika ma wyraźnie dosyć słuchania o siatkówce, więc szybko się zmywa. Mama, ku mojemu zdziwieniu, wkręciła się w temat i co chwile zasypuje siatkarza jakimiś pytaniami. A ja siedzę w ciszy i przyglądam się Rafałowi. Ma na sobie dżinsy i błękitną koszulę, jego twarz pokrywa lekki zarost i od naszego ostatniego spotkania odwiedził także fryzjera. Muszę przyznać, że wygląda całkiem nieźle... Okej... Chyba mi odbija...
Ulatniam się z salonu, bo moje myśli zaczynają podążać w zdecydowanie nieodpowiednim kierunku. Kładę się na łóżku i zaczynam gapić się w sufit. Próbuję zresetować umysł i nie myśleć o tym cholernie przystojnym brunecie, który siedzi teraz w moim salonie.
Jestem na plaży, w oddali szumi morze, ptaki śpiewają, a ja turlam się po rozgrzanym słońcem piasku...
- Auuu!
Wcale nie jestem na plaży, tylko spadłam z łóżka. Rozmasowuję bolące biodro i wstaję z podłogi. Ciągle jestem w ubraniach, które miałam na sobie wczorajszego wieczoru. Najwyraźniej musiałam szybko zasnąć...
Zegarek wskazuje 6:50. Zabieram czyste ubrania i ruszam do łazienki. Będąc na korytarzu, słyszę fragment rozmowy rodziców, dobiegającej z kuchni.
- No tak... A zwróciłeś uwagę jak on na nią patrzył?
- Nie przesadzaj...
- Ja nie przesadzam, Adam. Po prostu widziałam.
- I co z tego? Jest pełnoletnia. Sama sobie dobiera towarzystwo. No nawet jakby należał do niego Rafał. To świetny facet...
- On jest od niej dziewięć lat starszy!
- Dramatyzujesz, kochanie.
- Może i dramatyzuję, niech ci będzie, ale po prostu troszczę się o nią i...
Nie słucham dalej ich wymiany zdań, tylko wchodzę do łazienki. Staram się nie myśleć o tym, co usłyszałam. Biorę prysznic, maluję się i ubieram. W kuchni czeka na mnie śniadanie zrobione przez mamę, które szybko pochłaniam. Zabieram torbę i czekamy z Moniką na tatę, aż się ubierze. Przypominam sobie jeszcze o aparacie, więc zabieram go z pokoju. Dzisiaj w szkole mamy gościć jakichś piłkarzy, a z racji tego, że współpracuję przy tworzeniu gazetki szkolnej i strony internetowej, jestem odpowiedzialna za zdjęcia.
Tata jest gotowy, więc schodzimy do samochodu i jedziemy do szkoły.
Z ciężkim trudem znoszę dwie pierwsze lekcje, jakimi są angielski i polski. Na przerwie odnajduję Jolkę - główną redaktorkę naszej gazetki, od której dowiaduję się jak ma wyglądać dzisiejszy dzień. A więc najpierw odbędzie się mecz siatkówki pomiędzy szkolną drużyną dziewczyn i chłopaków, a potem swój czas będą mieć nasi goście. Nie wiem, co ma siatkówka do piłkarzy nożnych, ale nie drążę tematu, tylko udaję się na halę sportową. Przy wejściu wpadam na Malwinę przebraną w sportowy strój. Jest wyraźnie podekscytowana tym meczem, dlatego nie zawracam jej głowy, tylko siadam w spokoju na trybunach. Obydwie drużyny zaczynają się rozgrzewać, a wśród chłopaków zauważam Konrada. Razem z Maćkiem odbijają piłkę pomiędzy sobą.
Na sali rozbrzmiewa gwizdek jednego z wuefistów, a wśród "widowni", zawodników i zawodniczek obydwu drużyn rozlegają się brawa. Rozglądam się dookoła i zauważam grupkę wysokich facetów.
- Siatkarze?! - swoim dosyć głośnym "odkryciem" ściągam na siebie uwagę dwóch dziewczyn z równoległej klasy, które tylko się uśmiechają i powracają do przyglądania się siatkarzom. Byłam przekonana, że będą u nas dzisiaj gościć piłkarze ze Stali albo CWKSu.
Resoviacy zajmują miejsca w pierwszym rzędzie trybun, a mecz się rozpoczyna.
Nie zwracam większej uwagi na wynik, bo przemierzam halę wzdłuż i wszerz, aby zrobić jak najlepsze zdjęcia, ale od początku prowadzą chłopaki z kilku punktową przewagą. Wracam właśnie na trybuny, kiedy mój wzrok spotyka się ze wzrokiem Rafała. Czuję jak moje policzki zaczynają pąsowieć, więc przystawiam aparat i robię jemu i jego kolegom kilka zdjęć. Ignaczak (tak, nawet ja wiem, kto to Krzysztof Ignaczak) siedzący obok niego, obejmuje go ramieniem i obydwaj uśmiechają się w kierunku obiektywu. Robię szybkie ujęcie i unoszę kciuk do góry na znak, że zdjęcie wyszło świetnie.
Mecz kończy się wygraną chłopaków nad dziewczynami 3:1. Potem swój czas otrzymują siatkarze. Mówią o treningach, meczach, napominają co nieco o Mistrzostwach, sypią historiami z szatni, a potem dzielnie rozdają autografy i robią sobie ze wszystkimi zdjęcia. Wszystko mam uwiecznione, spotkanie dobiegło końca, więc mogę wrócić do domu. Teoretycznie od jakichś dwóch godzin jestem po lekcjach.
Zgarniam z szatni kurtkę i wychodzę na zewnątrz. Rozglądam się za Malwiną, ale nigdzie jej nie widać.
- Znowu się spotykamy. To chyba przeznaczenie - słyszę za sobą czyjś już dobrze mi znany głos.
____________________________________________________
A nasi Resoviacy wczoraj wygrali w Berlinie,
więc z tej radości rozdział już dzisiaj :D
Rozwiałam już chyba wszelkie wątpliwości,
co do tajemniczego bruneta :D
Myślałam, że od razu go rozszyfrujecie.
Dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim rozdziałem
i błagam o więcej :D
Buziaki! ;*
Ha jedyna zgadłam, że to Rafał :-) mam takie pytanie. W opowiadaniu on ma żonę czy jest jak to się mówi wolny niezależny? :-D rozdział świetny :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawia
N.
Wolny niezależny :D
UsuńA odpowiedź na to, dlaczego nie żonaty też się gdzieś w najbliższych rozdziałach pojawi :D
Pozdrawiam :)
Kurczę naprawdę coraz bardziej mnie wciągasz w tą historie :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to może być Rafał, po tym jak odrzuciłaś Fabiana :)
Rozdział jak zawsze cudny i już nie mogę doczekać się kolejnego <3
Pozdrawiam i weny :*
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :D
UsuńDziękuję, pozdrawiam! ;*
Chyba będę potrzebowała trochę czasu na przyzwyczajenie się do tak pewnego siebie i trochę aroganckiego zachowania Buszka. Niezłe z niego ziółko ;D Jeżeli chodzi o końcówkę to czekam na jakąś ciętą ripostę ze strony Izy ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mam nadzieję, że spodoba Ci się w takiej odsłonie :)
UsuńPozdrawiam :)
Tak, tak- wiemy kto to jest pan X ;) Szczerze to nie spodziewałam się takiego spotkania 'przy choince' :P Masakra... Biedna Iza, udawać, że nie znasz faceta, który cię pocałował... A co do Moniki to spodziewałam się, że przeczyta liścik. Ja bym swój wzięła ze sobą ;p No i zdjęcie wyszło za pewne genialnie =D Mały szok, że siatkarze, ale co tam... ;)
OdpowiedzUsuńPlanujesz może jakieś skoczne opowiadania jeszcze? :) Czekam na rozwój akcji i pozdrawiam ;**
tylko-na-ciebie.blogspot.com
Ciągle staram się kontynuować Kłuska, ale można mnie też spotkać u Morgiego - http://maze-of-feelings.blogspot.com/ - pomimo małego zastoju postanawiam jednak wrócić.
UsuńJestem jeszcze u Durma, mam rozgrzebany początek innej siatkarskiej historii, ale nie mam pojęcia kiedy coś się tam pojawi.
Czy planuję coś skocznego?
Krąży mi po głowie jeden pomysł "na linii Polska-Niemcy", ale chyba zbyt dużo wzięłam na siebie i nie wiem, kiedy będę w stanie go zrealizować.
Dziękuję Ci, że tu zajrzałaś :)
Pozdrawiam ;*